piątek, 25 stycznia 2013

Agatha Christie - pokonana

Nie dawała mi spokoju porażka przy próbie przeczytania kryminału Agaty Christie (oczywiście po angielsku). Kolejne strony Kubusia Puchatka mimo, że czytane wcale nie bez trudu, nie dawały mi satysfakcji, tym bardziej, że nie natknęłam się na słynne cytaty z gatunku :

Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było.
(The more he looked inside the more Piglet wasn't there) .

Dlatego po raz n-ty otwarłam wspomniany kryminał. A ponieważ była leniwa zimowa niedziela .....przeczytałam cały (70 stron)!!!.
Wiem, że dla tych, którzy posługują się angielskim na codzień, z różnych powodów czy to zawodowych, czy rozrywkowych, to nic wielkiego. Ale dla mnie to było zdobycie kolejnego strategicznego przyczółka. Czytałam i  rozumiałam wszystkie zawiłości, niuanse i rozważania podczas rozwiązywania zagadki "kto zamordował". Polubiłam Miss Marple z jej dociekliwością i potrafiłam wyobrazić sobie wszystkie postacie. Przyznam się, że trochę pomogło mi wcześniejsze przesłuchanie około 1/3 historii w samochodzie. Oczywiście nie potrafiłam połączyć faktów, ale charakterystyczne głosy bohaterów były jak najbardziej przydatne w późniejszym czytaniu.  Klikanaście razy zaglądałam do słownika, ale nie traciłam wątku i nie dopadało mnie znudzenie. Uważam, że największym powodem zniechęcenia przy czytaniu czy słuchaniu jest ciągłe odrywanie się od tekstu czy filmu. Myślę też, że kryminał jest dobry do nauki dlatego, że zeznania różnych osób relacjonujących wydarzenia w chwili zabójstwa chcąc nie chcąc zawierają podobne elementy. Opisywanie postaci z punktu widzenia różnych osób też często zawiera podobne zwroty i słowa. No i cały czas chcmy wiedzieć kto zamordował....

Podobna "pomoc naukowa" czyli powtórki wydarzeń pojawiła się we wspomnianym już filmie Groundhog Day (Dzień Świstaka), który daje się coraz bardziej rozumieć. Na razie oglądaliśmy dwa razy z angielskimi napisami, ale myślę, że trzeci spróbujemy bez. ... ciekawe czy zdobędę kolejny przyczółek?
Przyznam szczerze, że łatwiej i zdecydowanie przyjemniej, chociaż  zdecydowanie mniej śmiesznie ....oglądało się   "9 i poł tygodnia" .... Ale myślę, że o sukcesach w oglądaniu filmów w oryginale pochwalić się jeszcze nie mam prawa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz